Remontuję, wykańczam dom. A może on mnie wykańcza, bo wlecze się to jak krew z nosa.
Ambitnie postanowiłam sama zaprojektować kuchnię, szafki do łazienki i zamówić wszystkie niezbędne elementy.
Stolarz miał je tylko złożyć.
Kurczę! Nie myślałam, że to takie trudne. I nie w sensie pomysłu, czy rozrysowania
projektu. Trudne, bo rozmowy z „fachowcami” potrafią naprawdę pozbawić człowieka
energii. Dlaczego? Już opowiadam.
Miejsce akcji - sklep z płytami meblowymi
Bohaterowie:
Sprzedawca – nazwijmy go Bogdan
No i ja, dumna z siebie, że tak pięknie cały projekt przedstawiłam i rozpisałam.
Podaję panu kartkę z uśmiechem
- chciałabym zamówić takie elementy
Pan Bogdan patrzy w kartkę, mruczy, szarpie wąsa i zaczyna wklepywać
dane w komputer. Pisze, pisze, pisze i raptem pada pytanie
- jakiej grubości obrzeża? Jedynka, dwójka czy ósemka?
- wie pan, to do łazienki, to może najgrubsze poproszę
- wszystkie są wodoodporne
- a jak pan myśli, które będą najlepiej wyglądać?
- to pani składa zamówienie, nie ja
- hmmmm….a jakie najczęściej zamawiają inni ludzie?
- rzecz gustu
No to mi pomógł!!
- to może te grube, będą mocniejsze
Pan Bogdan wklepuje dalej dane, ja intensywnie myślę, czy aby na pewno dokonałam
dobrego wyboru. Macam meble znajdujące się w zasięgu mojego wzroku, przyglądam się obrzeżom i nabieram wątpliwości
- wie pan co? To może ja się skonsultuję z moim stolarzem i najwyżej później
zamienimy te obrzeża, co?
Pan Bogdan gwałtownie odrywa ręce od klawiatury
- proszę! Niech pani dzwoni!
Oj nie był to radosny ton. A ja niestety, jak na złość, nie miałam przy sobie telefonu.
- to ja w takim razie jednak chciałabym zmienić decyzję, niech będzie to cienkie obrzeże – powiedziałam, na przekór
zasadzie „łatwiej kijek pocieniować, niż go potem pogrubasić”
- no tak! Wszystko od nowa! – rzekł pan Bogdan, gdyż kilka cyfr zdążył
wpisać. Mrucząc pod nosem zaczął energicznie uderzać w klawisze i wpisywać "wszystko od nowa".
I nawet zaczęłam mieć już nadzieję, że dalej pójdzie jak po maśle, kiedy usłyszałam:
- którą białą płytę pani wybiera?
- dziesiątkę - odpowiedziałam, pamiętając, że takiej grubości ma być płyta
- dobrze, ale który kolor
Już chciałam odpowiedzieć, że przecież biały, ale nie zdążyłam, bo pan
Bogdan dodał:
- mamy siedem odcieni białego
Nożeszwmordę!
- a pan by nie doradził?- chciałam jak najszybciej zakończyć to spotkanie
- już ja raz doradziłem, a potem musiałem płacić
Pokornie wróciłam na halę sprzedaży i zaczęłam się wgapiać w te biele próbując dostrzec czym się różni biel polarna od bieli alaska. Aż mi kark zesztywniał od tego zadzierania głowy, więc wróciłam i mówię pewnie
- 511 poproszę
- a nie proszę pani - odrzekł pan Bogdan z uśmiechem - takiej nie mamy w dziesiątce
Kur.....motylanoga!!!
Scenariusz się powtórzył. Wróciłam, zbadałam wnikliwie temat i dokonałam odpowiedniego już wyboru, tym samym finalizując zamówienie.
I sama już nie wiem czy pan Bogdan nie lubi tej swojej pracy, czy może chciał pokazać jak trudne jest to, czym się zajmuje.....
Przy składaniu mebli okazało się, że brakuje mi jednego, małego elementu, jednej małej listewki.
Nie pójdę tam, za cholerę, choćby nie wiem co nie pójdę po tę listewkę. Niech stolarz coś wymyśli.